Bo matki, które nie parają się tym zawodem, nie eksperymentują na dzieciach. A ja niestety tak!
Zainspirowana tym co wyczytałam w sieci, postanowiłam wykonać kalendarz adwentowy z pudełek po zapałkach. Inspiracja na TYM blogu.
Ochoczo wybrałam się do sklepu po trzy " dziesiątki " zapałek i po przełożeniu ich do słoika i podarowaniu mężowi, coby miał czym w piecu palić, zaczęłyśmy produkcję.
Zaczęłyśmy tzn, ja i Mała, bo pozostałe panny: Licealistka i Studentka popatrzyły na nas z politowaniem. Jeszcze komentując: że jak one były małe, to nic takiego z nimi nie robiłam.
Jakoś nie pomyślały, że mając wtedy troje dzieci ,w niewielkich odstępach czasowych, ani w głowie mi były robótki. Teraz, przy pięciolatce, dopiero się wyżywam :)
Mała cięła, kleiła, ozdabiała rysunkami pudełeczka i po dwóch godzinach mogłyśmy się pochwalić :
Kalendarz już wisi w kuchni, czeka jeszcze na słodkości, ale te znajdą się w pudełkach dopiero ....30 listopada :)
Ciekawa jestem: czy Mała wytrzyma , czy zje słodkości wcześniej ? :)
PS. Chodzi mi po głowie haftowany kalendarz, ale może w przyszłym roku, w okolicach wakacji zacznę,to przy moim tempie powinnam do świąt zdążyć .:)
Pomysłowy kalendarz.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń:) mama się naczytała :) przynajmniej miałyście zabawę. ładne pudełeczka. u n mnie słodkości by znikały pewnie jeszcze w listopadzie
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł . Małe komódki już z pudełek po zapałkach widziałam ale kalendarz widz pierwszy raz i mi się podoba,,//
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z tym kalendarzem, ale coś czuje, że słodkości mogą zniknąć wcześniej :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł :)
OdpowiedzUsuń